Świętowanie

Zanim rozpoczniemy misyjny wolontariat, warto poznać zwyczaje ludzi, wśród których będziemy pracować. Nieznane, obce tradycje czasem zaskakują, budzą niezrozumienie, a nawet strach. Dlatego wiedza o nich jest bardzo przydatna, zwłaszcza w kontaktach z lokalną społecznością. Niezależnie od tego, należy szanować inną kulturę podobnie, jak czynimy to z naszą własną.

Jednym z niezwykłych obrzędów na Madagaskarze jest tzw. przewijanie zwłok. Warto wspomnieć, że malgaskie grobowce mają różną formę, kształt i wielkość. Różnice wynikają z przynależności do jednego z 18-tu plemion i zamożności rodziny zmarłej osoby. Grób może być podziemny lub naziemny, czasem nawet wielkości parterowego domu. Po kilku latach od pochówku jest uroczyście otwierany, a szczątki zmarłej osoby zostają wydobyte i wystawione na światło dzienne. Kości są dokładnie oczyszczane, zawijane w płótna, a potem noszone w swoistej procesji. Jeśli zmarłym było dziecko, matka często przytula całun z drobnymi, małymi szczątkami. Wbrew pozorom, dla tych ludzi to bardzo radosne święto! Towarzyszy mu wielkie zgromadzenie krewnych, często także dawnych znajomych. Przy dźwiękach instrumentów, wśród śpiewu i tańców Malgasze ucztują i bawią się w „obecności” zmarłego. Po całodniowej, a czasem nawet kilkudniowej uroczystości ludzkie szczątki są ponownie umieszczane w grobowcu. Cały rytuał ma swoje uzasadnienie w malgaskiej tradycji. Szacunek wobec przodków i pamięć o nich są bardzo ważne dla tego narodu.

Jest późne popołudnie, gdy wracam ze szkoły misyjnej. Idę wąską, piaszczystą ścieżką, która przy baobabie zakręca. Od tego miejsca jest już szeroka i wygodna. Co prawda mniej bezpieczna niż główna ulica w mieście, ale za to niezatłoczona. A jednak dziś widzę przed sobą tłum. W dodatku słychać głośną muzykę. Gdy podchodzę bliżej, dostrzegam mnóstwo osób na podwórkach pomiędzy domami. Malgasze siedzą dosłownie wszędzie. Większość kobiet ma na sobie odświętne lambahoany (malgaska tkanina). W wielu miejscach na paleniskach stoją duże garnki. To z pewnością gotuje się ryż – malgaski „chleb powszedni”.

Nie mogąc przejść dalej z powodu korka na drodze, zatrzymuję się przy jednym z płotów. Pytam znajome dzieci co to za święto. Dziewczynka wyjaśnia, że przewijanie zwłok. Muszę wierzyć na słowo, bo co prawda sam obrzęd znam, ale nigdy na własne oczy go nie widziałam. Chętnie weszłabym między domy, by usiąść na jednym z zatłoczonych podwórek i obserwować wszystko z bliska. Ale to nie jest dobry pomysł. Ci ludzie mnie nie znają i nie wiem czy potraktują jak gościa, czy jak intruza. Poza tym niedługo zajdzie słońce, więc bezpieczniej jest wrócić na kwaterę u malgaskich sióstr zakonnych. Niestety uniemożliwia to tłum tańczący na drodze. Z szacunku dla świętujących przyglądam się z daleka, żeby nie przeszkadzać.

Po pewnym czasie tłok na drodze staje się nieco mniejszy, więc decyduję, że ruszę dalej. Próbuję przejść wśród tańczących ludzi, nie zwracając na siebie uwagi. Oczywiście to niemożliwe. Nagle ktoś chwyta moje dłonie i wciąga w sam środek tłumu. Tracę kontrolę nad sytuacją. Z niepokojem lustruję twarze wokół mnie, ale ku mojemu zaskoczeniu wszystkie są przyjaźnie uśmiechnięte. Dopiero po chwili zaczynam rozumieć o co chodzi. Ci ludzie po prostu chcą podzielić się swoim świętem i swoją radością. A zatem trzymana za ręce i zachęcana przez tłum tańczę wraz z nim. Świętujemy wspólnie!

Słońce coraz niżej, wciąż przypomina o konieczności powrotu. Po pewnym czasie dziękuję za wspólną zabawę i delikatnie uwalniam dłonie. Kolejne zaskoczenie, ludzie biją mi brawo. Próbując przekrzyczeć głośną muzykę, pytam czy mogę zrobić film. Malgasze zgadzają się, więc natychmiast włączam kamerę. Filmuję ludzi, którzy pozostali przy mnie, a potem powoli się wycofuję. Dzieci piszczą z radości i podskakują przed obiektywem. Idąc wciąż tyłem, macham wszystkim na pożegnanie, co odwzajemniają zgromadzeni. W końcu odwracam się i biegnę do mojego malgaskiego domu.

Dla Europejczyków śmierć i pogrzeb kogoś bliskiego są powodem wielkiego smutku, często rozpaczy. My sami kurczowo trzymamy się życia, panicznie odsuwając od siebie myśl o przemijaniu i nieuchronnym końcu naszej ziemskiej egzystencji. A przecież jako osoby wierzące w Boga i życie pozagrobowe, powinniśmy bez żalu traktować odejście naszych bliskich. Wśród narodu malgaskiego nie ma tego dysonansu. Malgasze przyjmują śmierć ze spokojem, wierząc, że tylko dzięki niej człowiek może być naprawdę szczęśliwy, bo zjednoczony ze Stwórcą i przodkami. Dla nich śmierć jest powodem prawdziwego, radosnego świętowania.

Iwona