Już wkrótce dzień Dziecka, święto wszystkich dzieci. A może z tej okazji uczynić coś dobrego dla najuboższych spośród nich? Możliwości jest wiele. Wystarczy wybrać rodzaj i formę pomocy, realizując własne projekty lub włączając się w akcje misyjne prowadzone np. przez misjonarzy werbistów.
https://werbisci.pl/index.php/pl/akcje-misyjne
Kilka lat temu zapytam misjonarza o organizację zajęć w pewnej szkole misyjnej. W odpowiedzi usłyszałam, że uczniowie rozpoczynają naukę apelem o 7:30. Lekcje trwają do 11:00 i potem dzieci rozchodzą się do domów na obiad. Wracają o 14:00, by kontynuować naukę do 17:00. Niewiele później zapada zmrok, więc w szkole spędzają prawie cały dzień.
– Niektóre dzieci mieszkają daleko i wędrują do domu nawet godzinę. Idą tak bez względu na pogodę, w upał i w deszcz. Ale prawdziwy obiad czeka tylko na uczniów z bogatszych rodzin. Najbiedniejszym dzieciom rodzina zostawia jedynie trochę przypalonego ryżu na dnie garnka, w najlepszym przypadku – opowiadał misjonarz.
– Dlaczego w szkole nie ma posiłków? – zapytałam.
– Bo nie ma pieniędzy na budowę kuchni i posiłki – usłyszałam wyjaśnienie.
Wyobraziłam sobie garść ryżu wyskrobanego z dna garnka jako własny obiad.
– Przecież to straszne! Jak mogę pomóc tym dzieciom? – pomyślałam.
Postanowiłam, że wykorzystam własne umiejętności i kreatywność, by dzięki nim zarobić potrzebne pieniądze. Zaczęłam więc tworzyć i sprzedawać różne przedmioty rękodzieła. Wszystkie uzyskane w ten sposób fundusze trafiały do skarbonki pt. „Malgaskie dzieci”. Tak jest do tej pory, bo wciąż wiele z nich potrzebuje dożywiania.
https://www.olx.pl/oferty/uzytkownik/lnSL/
W ten sposób już po kilku miesiącach mogłam przekazać misjonarzowi wszystkie potrzebne środki na budowę kuchni i zakup żywności na obiady uczniów. Wtedy także rozpoczęłam kolejny wolontariat w tamtejszej szkole. Gdy moja praca na misji dobiegała końca, szkolna kuchnia była prawie ukończona. Misjonarz dziękował, a ja z dumą patrzyłam na powstały budynek lakosy (kuchnia).
Zbieranie funduszy na posiłki trwało nadal. Ale od tej pory, gdy ludzie dowiadywali się o celu mojej akcji, jeszcze chętniej pomagali. Wiele osób dołączyło, w tym moi przyjaciele i znajomi, a także uczestnicy Szkoły Nowej Ewangelizacji i mieszkańcy Tarnowskich Gór oraz parafianie Imielina. Dzięki temu, udało się nakarmić wielu malgaskich uczniów!
Rok później kolejny raz wróciłam na misję jako wolontariusz i znów przekazałam misjonarzowi fundusze na posiłki. Wtedy po raz pierwszy miałam okazję uczestniczyć w szkolnym obiedzie. Odbył się tuż przed rozpoczęciem wakacji. Kuchnia działała pełną parą, a ja z radością patrzyłam na uczniów odświętnie ubranych, przed którymi stały miski pełne jedzenia.
– Każdy może nakarmić głodne dziecko, jeśli tylko zechce – pomyślałam, widząc uśmiechnięte twarze uczniów.
Może dzięki Tobie, już wkrótce jakieś dziecko żyjące w ubóstwie, pierwszy raz w życiu otrzyma pełnowartościowy posiłek, leki, środki higieny osobistej lub możliwość nauki? To zależy wyłącznie od Ciebie, od Twojej wrażliwości i empatii. Ludzka obojętność jest zawsze przykra i ma swoje konsekwencje. Czy ktoś z nas będąc w potrzebie, chciałby jej doświadczyć?
Iwona