Pomoc misjom nie jedno ma imię

Każdy, komu bliskie są misje, ma wiele możliwości, by wspierać ich działalność. Poza wyjazdem i pracą jako wolontariusz, wielką pomocą dla uczniów misyjnych szkół jest np. adopcja serca. To modlitwa i finansowe wsparcie, których celem jest duchowa opieka i szkolna edukacja. Adresatami są dzieci, które z powodu ubóstwa rodziców, nie mogą się uczyć. W większości krajów misyjnych nauka jest niestety płatna. Brak jej dostępności uniemożliwia rozwój intelektualny młodego człowieka, a w przyszłości zdobycie zawodu i poprawę sytuacji bytowej.

Jako wieloletnia animatorka i osoba odpowiedzialna za koło misyjne w mojej parafii brałam udział w różnych akcjach misyjnych, spotkaniach z misjonarzami i kongresach misyjnych. W 2008 roku dowiedziałam się o działalności Stowarzyszenia Missio Misericordiae. Jego pomysłodawcą i założycielem jest werbista o. Zdzisław Grad, misjonarz pracujący na Madagaskarze. Wiele lat temu, przebywając na urlopie w kraju i dzieląc się swymi misyjnymi opowieściami, przedstawił problem dotkliwej biedy na wyspie.  To wówczas wraz z parafianami w swojej rodzinnej miejscowości zastanawiał się jak pomóc m.in. młodym Malgaszom. Owocem tego było powstanie stowarzyszenia, za pośrednictwem którego rozpoczęła się pomoc edukacyjna, nazwana misyjną adopcją serca.

… (wstawić Link do Stowarzyszenia Missio Misericordiae)

Obecnie, po 13 latach działalności tej organizacji, wsparciem objętych jest około 2000 dzieci na Madagaskarze i w Papui Nowej Gwinei.

Czytając o tej szlachetnej formie pomocy, również ja postanowiłam się w nią włączyć. Może to uczynić każdy, indywidualnie lub w gronie rodzinnym, grupy parafialnej, szkolnej klasy itp. Od 2009 roku pomagam malgaskim dzieciom i czerpię z tego mnóstwo radości i satysfakcji. Opłacam ich naukę, ale to nie wszystko. Każdy dzień rozpoczynam od modlitwy w intencji moich dzieci. Często myślę, czy już zjadły śniadanie i wyruszyły bezpiecznie do szkoły, a może są głodne i ulewne deszcze utrudniają dotarcie na lekcje. Myślę o nich z troską jak matka. Są mi bardzo bliskie. Znam ich imiona, wiek, w której klasie się uczą. Wiem, że moja pomoc jest ważna. Pomagając malgaskim dzieciom, pomagam samemu Jezusowi, który mówił „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

My – misyjni rodzice adopcyjni raz w roku mamy swoje święto. Spotykamy się wówczas na Regionalnych Kongresach Misyjnych w…… To właśnie na jednym z nich poznałam werbistowski wolontariat misyjny Apollos. Świętując, wymieniamy doświadczenia, rozmawiamy z misjonarzami, poznajemy świeckich gości z misji i kulturę krajów, z których pochodzą. Wtedy też otrzymujemy nowe listy, rysunki i zdjęcia naszych adopcyjnych podopiecznych. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że dzięki naszej pomocy ktoś nareszcie ma własny zeszyt, kredki itd., a przede wszystkim kształci się i być może zdobytą wiedzą dzieli się z rodzicami, którzy nigdy nie mieli tyle szczęścia, by uczyć się w szkole.

Jeśli ktoś myśli o wyjeździe na misje, zanim to zrobi, będąc jeszcze w Polsce, może pracować w duchu misji. Każdy chrześcijanin na mocy Chrztu św. jest powołany do głoszenia Dobrej Nowiny. Nie jest to więc przywilej misjonarzy, ale nas wszystkich, ludzi ochrzczonych i wierzących w Chrystusa. Misyjną działalność można rozpocząć w każdej chwili, w najbliższym otoczeniu, w rodzinie, w miejscu pracy. Jeśli Bóg zechce posłać nas na misje w innych krajach, a my odpowiemy na to wezwanie i odpowiednio się przygotujemy, to z pewnością prędzej lub później tam trafimy. I pamiętajmy, że św. Tereska od Dzieciątka Jezus nigdy nie była na misjach, a mimo to została patronką misji.

Małgorzata Matla